Wiele kobiet frustruje się ze związku z byciem singielką i czeka z utęsknieniem, aż pojawi się On.
Czeka, jakby ten związek i miłość, miały zagwarantować, że już będę się czuła „otulona” miłością, ukochana, ważna. To niestety bajka, w którą wierzy dziewczynka.
Miłość i związek to nie tylko „będę otulona” miłością i będzie mi dobrze, ale to także : na ile ja mogę miłością otulić… gdy ktoś nie jest taki, jaki chciałabym, by był.
Ałć.
Tej prawdy to już niekoniecznie chcemy.
Ale miłość to nie tylko branie, to też dawanie – wtedy gdy nasze ego dać nie chce.
I tutaj tak naprawdę pokazuje się, czy jesteśmy gotowe na miłość (tak jak mówimy, że jesteśmy) czy może jeszcze nie do końca.
Czasem mam wrażenie, może nie czasem, prawie zawsze, że gdy coś, czego pragniemy jest „trzymane” od nas z daleka przez powiedźmy siły wyższe, to tak naprawdę jest nam ten stan dany, po to by się przygotować na to, co mówimy, że chcemy zaprosić.
A przygotowanie się, to nie tylko zakupienie extra szczoteczki do zębów, ale przygotowanie się wewnętrzne na kochanie.
Kochanie kogoś, za to, kim jest (już jest), a nie za to, kim chcemy, by był.
I teraz singielką może powiedzieć: ale kogo ja mam kochać w taki sposób, skoro jestem sama i nie mam, kogo kochać?
Lekcja numer 1 i chyba najważniejsza, jeśli chodzi o relacje i miłość.
Zacznij kochać tych, do których miłość obejmującą, akceptującą tak naprawdę wstrzymujesz.
Mama?
Tata?
Może ktoś bliski z rodziny.
To tutaj są nasze rany miłości, o dziwo, kobieta czasem naprawdę musi zacząć od pokochania całkowitego mamy, która nie była może taka, jaka powinna być, lub taty, do którego nieraz odczuwamy wewnętrzne pretensje.
To, na ile przyjmiemy mamę, na tyle będziemy mogły przyjąć miłość od partnera. Wszystkie rany z mamą, pokazują się w relacji – to jak przyjmujemy.
Tata z kolei będzie nam wyświetlał wzorce, i to czego nie lubimy w mężczyznach ich cechach. Dlaczego? Bo to jak widzę wewnętrznie męskie (tutaj tata jest pierwszym mężczyzną), będzie odzwierciedlone w tym, co męskie nam wyświetla.
Więc jeśli jesteś jedną z tych kobiet, które marzą o wielkiej miłości i czekają, czekają, czekają. Nie marnuj czasu na czekanie, tylko ćwicz się w miłości, zrozum sens miłości.
Jej się nie otrzymuje tylko i wyłącznie, ją się też daje.
A miłość nie kocha tego, co ładne i czyste, miłość obejmuje wszystko, też to, co brudne i niechciane (tutaj metafora odnośnie do tego, że nie wszystko w partnerze będzie takie, jak chcemy, by było).
Czas zostawić bajki o miłości, która jak przyjdzie, to już będzie pięknie, łatwo i kolorowo.
Z mojego doświadczenia widzę, że gdy pojawia się prawdziwa miłość, to dopiero wtedy jesteś wystawiona na praktykowanie obejmowania ta miłością wszystkiego?
Przebudzona relacja cały czas „rozciąga cię” wewnętrznie i cały czas zaprasza do poszerzenia swojej miłości, jednocześnie rezygnując z ego.
To jest naprawdę całkiem inna ścieżka, niż wyobrażanie sobie ” och, jak już go spotkam, to będzie super”.
Tam dopiero zacznie się praca.
Więc jeśli teraz czekasz… i czekasz, to naprawdę, to nie musi być stracony czas.
Praktykuj miłość.
Odpuszczaj EGO.
Ćwicz się w miłości.
I tutaj zaznaczam 🙂 nie chodzi o to by zgadzać się na to, co ci szkodzi. Bo jeśli ktoś cię nie szanuje, to twoim obowiązkiem względem siebie jest samą siebie obronić.
Ale czym innym jest bycie w relacji i próba naginania kogoś, by był „taki”, a nie inny. To zawsze będzie kończyło się negatywnie, bo wolna wolna w drugim człowieku, będzie się temu buntować.
Człowiek o dziwo, zmienia się sam, dopiero wtedy, gdy jest całkowicie akceptowany. Taka jest właśnie magia otulającej miłości.
Love,
Magdalena
Kochana nie 🙁
Jak mam kochać matke , ktora odkąd pamietam była dla mnie potworem 🙁
Nie dam rady .
Zmartwił mnie ten artykuł .
Buziaki
J