W relacjach bardzo często lubimy pokazywać drugiej osobie, czego jeszcze nie robi, jaka jeszcze nie jest. 

A nasze wymagania względem drugiej osoby znaczą tak naprawdę „nie akceptuję tego, jaka/jaki jesteś”.

To boli.

Gdy czujemy się nieakceptowani, tak naprawdę czujemy się odrzuceni.

I jesteśmy ciągłe spięci przy osobie, która nam coś wytyka.

Ale wracając do naszego często automatycznego „dokręcania śruby” innym.

Co jeśli to MY to robimy innym? Wymagamy i wytykamy?

Dlaczego tak robimy?

Nie akceptujemy innych wtedy, gdy nie akceptujemy siebie.

Krytykujemy innych, gdy wewnętrznie krytykujemy siebie, ale nie możemy tego unieść, więc przelewamy to na innych.

Pokazujemy innym ich słabości i niedociągnięcia, kiedy sami nie umiemy… nie mamy odwagi popatrzeć w swoje słabości (i ich nie akceptujemy).

 

W momencie gdy zaakceptujesz siebie… w całości, wtedy pozwalasz innym być takimi, jakimi są (proces na akceptacje SIEBIE dostępny w pakiecie).

 

A ludzie to kochają. Każdy chce się czuć akceptowany. Wystarczający.

Nikt nie lubi czuć się wiecznie „niewystarczający”.

Tak więc jeśli zmagasz się z powyższym syndromem, polecam prace nad ukochaniem siebie i pełną akceptacją (procesy na to są dostępne w tym pakiecie).

Gdy wykonasz taką pracą, zobaczysz, że ludzie wokół się zmieniają… także względem Ciebie.

Bo jeśli Ty zaakceptujesz siebie i poluzujesz śrubę innym, oni naprawdę będą mogli się w końcu przy Tobie zrelaksować.

Relacje powinny być miejscem utulenia się wzajemnie, a nie walki, czy wytykaniem słabości, jednak, by to zmienić trzeba zacząć pracę od siebie!